Kazbek

Kazbek chodził mi po głowie od kilku lat. Najpierw jako mglisty pomysł na przyszłość. Z czasem myślenie o nim stawało się coraz wyraźniejsze. W końcu dojrzałem do tego, żeby stwierdzić, choć jeszcze z dużą nieśmiałością, że nadszedł czas, aby się z nim zmierzyć. I zacząłem powoli przymierzać się do zrealizowania tego celu. Ale dopiero, gdy zapadła decyzja o zakupie biletu na samolot, zacząłem krok po kroku planować wyjazd do Gruzji i wejście na szczyt. I czym mniej czasu było do wylotu, tym coraz więcej pojawiało się wątpliwości, czy na pewno jestem gotowy na zmierzenie się z tym owianym w naszym kraju złą sławą szczytem. Czytaj dalej Kazbek

Wąwóz Todra. Maroko, dzień 7.

Wąwóz Todra. Maroko, dzień 7.

Kiedy szukaliśmy miejsca na nocleg, na ścieżce prowadzącej gdzieś na wysoką przełęcz, mijało nas kilka osób. Najpierw jakiś staruszek z workiem na plecach, potem dwóch mężczyzn z osłami dźwigającymi butelki z wodą i inne pakunki, w końcu starsza kobieta w barwnym, obdartym stroju. W krótkiej rozmowie po francusku jeden z mężczyzn powiedział nam, że są nomadami i że idą do swojej wioski leżącej gdzieś za przełęczą. Czytaj dalej Wąwóz Todra. Maroko, dzień 7.

W poszukiwaniu wioski nomadów. Maroko, dzień 8.

W poszukiwaniu wioski nomadów. Maroko, dzień 8.

Tak, jak poprzednio, noc spędzamy pod gołym niebem, w gaju oliwnym, który znajduje się u wylotu drogi z wąwozu Todra. Rozłożyliśmy maty pod drzewami, zapakowaliśmy się do śpiworów i… właściwie nie zasnęliśmy. Około północy wstaliśmy i ruszyliśmy pieszo do Tinghiru. Przez 4 godziny schodziliśmy asfaltową drogą, mijając kolejne zaspane wioski. Czytaj dalej W poszukiwaniu wioski nomadów. Maroko, dzień 8.

Erg Chebbi. Maroko, dzień 6.

Erg Chebbi. Maroko, dzień 6.

Berberzy rozpalają ognisko i zapraszają nas, żebyśmy razem z nimi usiedli w kręgu. Mają bębny i inne, nieznane nam instrumenty. Jest ich kilku, są w różnym wieku, od kilkunastoletniego chłopaka, po staruszka. Wszyscy ubrani w tradycyjne berberyjskie stroje. Panującą do tej pory ciszę przerywa zawodzący śpiew naszego przewodnika. Po chwili wtórują mu pozostali. Rozlega się rytmiczna melodia bębenków i tradycyjnych instrumentów. Czytaj dalej Erg Chebbi. Maroko, dzień 6.

Fez. Maroko, dzień 5.

Fez. Maroko, dzień 5.

Wchodzimy w ten gwar i przeciskamy się w kierunku kolejnej bramy, prowadzącej do starszej części medyny – XII-wiecznej Bab Bou Jeloud. Za nią kryje się świat, który właściwie nie zmienił się od czasów średniowiecza. Wąskie uliczki, po których można się poruszać jedynie pieszo, jednośladem albo na osiołku. Pod brukiem kryje się kanalizacja średniowieczna. Na 350 hektarach żyje tu 2500 osób. Ponoć niektórzy przez całe życie nie wyszli poza obrąb murów. Czytaj dalej Fez. Maroko, dzień 5.

Powrót do Marrakeszu. Maroko, dzień 4.

Powrót do Marrakeszu. Maroko, dzień 4.

Na twarzach naszych dziewcząt Mohamed pokazywał, jak działa maseczka na gładszą skórę wykonana na bazie wody różnej i jakiegoś białego proszku. Otwierał kolejne słoje i opowiadał, co zawierają. A ich zawartość była naprawdę imponująca. Były tam i szafran, anyż, kardamon, i mydełka, kostki zapachowe do stosowania zamiast dezodorantu, korzenie służące do mycia zębów, i olejki arganowe. Czytaj dalej Powrót do Marrakeszu. Maroko, dzień 4.