Grań Meded i Terzin Bogaz

Ivan Do  Jakšića mlin  Kamenjača  Indini Dolovi  Maly Meded (2223 m n.p.m.)  Severni Vrh (2287 m n.p.m.)  Južni Vrh (2285 m n.p.m.)  V. Previja   Terzin Bogaz (2303 m n.p.m.)  V. Previja  Alpinistički Bivak  Velika Kalica  Struga (1920 m n.p.m.)  Mioč Poljana  Auto Camp Razvršje

Drugiego dnia trekkingu w Durmiotorze pogoda się poprawiła. Przejaśniło się i mogliśmy oglądać durmitorskie krajobrazy w całej okazałości. A trasa tego dnia bardzo temu sprzyjała.

Żeby nie tracić czasu, podjeżdżamy do Ivan Do busem. Dzięki temu jeszcze dość rano jesteśmy na szlaku. Początkowo idziemy tak, jak poprzedniego dnia. Tym razem odbijamy jednak w stronę Milinskiego Potoku i przy węźle szlaków w pobliżu starego młyna Jakšića wybieramy drogę, która prowadzi na większość dwutysięczników Durmitoru, w tym na najwyższy z nich. Pniemy się dość sprawnie stromym, zalesionym zboczem Kamenjačy. Na szczycie wzniesienia las rzednie i odsłaniają się piękne widoki na okoliczne szczyty. Po krótkiej przerwie idziemy dalej przyjemną, malowniczą ścieżką. Po chwili orientujemy się, że przeoczyliśmy odbicie szlaku i musimy zawrócić. Na szczęście nie uszliśmy zbyt daleko.

W dolinie Indini odbijamy w stronę naszego pierwszego celu na ten dzień: szczytu Maly Meded (2223 m n.p.m.). Okazuje się, że szlak na niego prowadzi po stromym piarżystym zboczu. Robi się mało przyjemnie. Idziemy mozolnie po kamieniach, które obsuwają się spod nóg. Trzeba uważać, żeby nie dostać kamieniem zrucony przez osoby, które idą powyżej. W pocie czoła docieramy na skraj piarżyska, gdzie możemy chwilę odpocząć, a przy tym podziwiać z góry Crno Jezero.

Idziemy dalej, nadal po stromym zboczu, ale teraz już po skałach, więc szybko pokonujemy przewyższenie i wychodzimy na przełęcz pod Malym Mededem. Zaczyna się tu ostra grań Meded, którą mamy dziś zamiar przejść w całości. Z przełęczy na szczyt Malego Mededa prowadzi wąska ścieżka nad samą przepaścią. Na niektórych uczestników wyprawy zaczyna działać ekspozycja. A to dopiero początek trudności.

Na szczycie Malego Mededa znajdujemy skrzynkę, w której zostawiamy swoje wpisy i ruszamy dalej granią w kierunku Velikiego Mededa. Zaraz po zejściu ze szczytu na naszej drodze pojawia ostra krawędź. Przejście po niej ułatwiają zamontowane stalowe liny. Niestety, widok tych ułatwień zasiał w wielu uczestnikach spory niepokój. Przejście tego dość niebezpiecznego kawałka zajęło nam trochę czasu, ale mimo drżących nóg i nietęgich min u niektórych osób, wszystkim się to udało. O odetchnięciu z ulgą jednak nie było jeszcze mowy. Za kolejną krawędzią pojawia się bowiem następna spiczasta grań i liny, tym razem jest dodatkowo pochylona ostro w dół. Znowu więc drżenie nóg, garść niecenzuralnych słów i masa stresu. A dla mnie dobra zabawa, chociaż absolutnie rozumiem, że na takiej grani można u siebie nagle odkryć lęk wysokości. Miejsce to było rzeczywiście niebezpieczne.

W ten sposób docieramy do przełęczy, z której zaczynamy podejście na Veliki Meded, który ma dwa ostre wierzchołki: Severni Vrh (2287 m n.p.m.) i Južni Vrh (2285 m n.p.m.). Grań przed nami nie jest już tak ostra, z jednej strony urywa się stromo nad przepaścią, ale z drugiej ma połogie, trawiaste zbocze. Podchodzimy ścieżką w niedużej odległości od krawędzi. Tutaj już na spokojnie możemy podziwiać widoki, jakie roztaczają się dokoła. Po obu stronach grani ciągną się szerokie, głębokie doliny, a za nimi wyrastają strome ściany sąsiednich masywów.

Bez żadnych przygód zdobywamy najpierw Severni Vrh, a chwilę później Južni Vrh. Zostaje nam już tylko zejść na przełęcz V. Previja i grań Meded będziemy mieć za sobą. Okazuje się, że nie będzie to jednak takie łatwe. Zejście na przełęcz, to kolejna ostra, obniżająca się grań. Szlak zabezpieczony jest linami zamontowanymi na krótkich stalowych rurach. Z góry wygląda to dość intrygująco. Pojedynczo pokonujemy ostrożnie niebezpieczne zejście. U niektórych znów drżenie nóg i głośny lament, ale i tym razem wszyscy w całości schodzą na przełęcz. Grań Meded pokonana.

Nad przełęczą oprócz imponującej grani, którą przeszliśmy góruje jeszcze jeden wysoki szczyt: Terzin Bogaz (2303 m n.p.m.). Nie wszyscy mają ochotę na niego iść, więc odłączamy się od reszty grupy i ruszamy. Podejście jest krótkie, idziemy ścieżką po trawiastym zboczu, aż docieramy do skalistego fragmentu, na który musimy się wspiąć. Pokonujemy kolejną tego dnia ostrą grań i znowu wychodzimy na łagodniejsze zbocze, którym szybko i bez problemów docieramy na szczyt Terzin Bogaz. Widoki są niesamowite, dokoła tylko góry i góry… Doskonale widać też najwyższy szczyt Durmitoru – Bobotov Kuk (2523 m n.p.m.). Na przełęcz schodzimy tą samą drogą.

Co ciekawe, na przełęczy przybłąkał się do nas jakiś pies. Nie wiadomo czy bezpański, bo jakąś obrożę miał. Kiedy ruszaliśmy na szczyt Terzin Bogaz, poszedł za nami. Myśleliśmy, że strome podejście, po skałach, które musieliśmy pokonać, go zatrzyma i zawróci, ale po kilku minutach znowu był przy nas. Znalazł sobie gdzieś jakieś obejście i wszedł razem z nami na sam szczyt, po czym bez problemu z niego zszedł, a później poszedł za nami aż do campu.

Z przełęczy podchodzimy jeszcze do schronu dla alpinistów, czyli na tak zwany Alpinistički Bivak. Po drodze musieliśmy pokonać wielki zalegający płat zmrożonego śniegu. Najskuteczniejszą metodą okazał się dupozjazd. Od schronu dnem rozległej doliny Velika Kalica schodzimy w stronę szczytu Struga (1920 m n.p.m.) i dalej do naszego campu.

Dodaj komentarz