Zadni Granat Zimą

Zadni Granat (2240 m n.p.m.) to najwyższy z trzech wierzchołków masywu Granatów leżących we wschodniej grani Świnicy w Tatrach Wysokich. Sąsiaduje z nim Pośredni Granat (2234 m n.p.m.), dalej grań prowadzi na Skrajny Granat (2225 m n.p.m.). Przez wszystkie trzy przebiega Orla Perć. Na Zadni Granat można również wejść szlakiem prowadzącym znad Zmarzłego Stawu (Kozia Dolinka).

12885825_10208755694680542_2994485012087644225_o
Zadni Granat

Zdobycie Zadniego Granata zimą od strony Koziej Dolinki jest stosunkowo łatwe – oczywiście dla turystów, którzy mają już pewne doświadczenie w poruszaniu się po Tatrach o tej porze roku oraz zaopatrzonych w niezbędny sprzęt (raki, czekan) i potrafiących go używać. Usytuowanie stoku po południowej stronie sprawia, że śnieg pod względem zagrożenia lawinowego jest stosunkowo dobry (co nie oznacza, że wybierając się tu, można lekceważyć komunikanty lawinowe).

Choć pisząc o zimie, mam na myśli warunki zimowe, a nie kalendarzowe ramy tej pory roku, to akurat ten wyjazd wypadł na dzień przez początkiem astronomicznej wiosny. Po przeanalizowaniu prognoz pogody i informacji o warunkach i stopniu zagrożenia lawinowego [zob. gdzie szukać tych informacji], zdecydowaliśmy, że Zadni Granat będzie dobrym celem naszego szybkiego jednodniowego wypadu.

Z Kuźnic ruszamy o 7.00. Nie spiesząc się, idziemy Doliną Jaworzynka na Przeł. Między Kopami, a następnie do schroniska Murowaniec. Śniegu nie jest dużo, szlak nie jest wyślizgany, więc idzie się komfortowo. Niebo jest zachmurzone, a od Przeł. Między Kopami do Murowańca idziemy w gęstej mgle. W schronisku robimy sobie krótką przerwę na śniadanie. Ponieważ w jadalni roi się od uczestników najróżniejszych kursów, szybko ruszamy w dalszą drogę i kierujemy nad Czarny Staw Gąsienicowy. Niebo zaczyna się przejaśniać i wraca nam wiara w to, że pogoda, zgodnie z prognozami, się poprawi. Zamarznięty staw przechodzimy na wprost, dzięki czemu oszczędzamy czas, jaki potrzebny jest do jego obejścia latem. Tafla w całości pokryta jest śniegiem tak, że trudno określić, gdzie są jego brzegi.

Od razu po przejściu stawu zakładamy raki. Choć na razie nie jest jeszcze ślisko, wiemy, że zaraz na stromym podejściu będą nam potrzebne. Podchodzimy kawałek do miejsca, w którym wydeptane w śniegu ślady się rozdzielają. Jeden prowadzi na wprost, stromo na Skrajny Granat. Drugi odbija na prawo w stronę Zmarzłego Stawu i dalej na Zawrat. Ślad jest przedeptany mniej więcej tak, jak latem przebiega żółty szlak. Idziemy nim, mozolnie zdobywając wysokość. Dokoła całkiem sporo, jak na zimę, osób. Są to głównie uczestniczy kursów. Na tak zwanym Laboratorium panuje gwar.

Nad Zmarzłym Stawem, który można w takich warunkach przeoczyć, gdyż jest przysypany grubą warstwą śniegu, odbijamy w lewo. Większość turystów wybiera tutaj szlak na wprost – na Zawrat. Wchodzimy w Kozią Dolinkę i zaczynamy strome podejście. Przed nami prosty ślad pod górę. Bierzemy czekany w dłonie i ciśniemy. W między czasie chmury odsłoniły niebo i słońce nieśmiało się z zza nich przebija. Śnieg jest w miarę stabilny, więc stawiamy pewne kroki i dość szybko docieramy do kolejnego rozstaju śladów. Mijamy ten, który odbija w prawo, w kierunku Żlebu Kulczyńskiego. Idziemy trochę bardziej na lewo i pokonujemy krótki oblodzony kawałek, w którym podparcie dla butów nie jest już tak porządne.

Jeszcze kilka kroków i kiedy już zaczynamy się cieszyć, że teraz jeszcze bardziej stroma ściana zaraz wyprowadzi nas na szczyt, zauważamy, że to tylko miejsce, w którym podejście zmienia się w bardziej łagodne. Szczyt majaczy kilkaset metrów przed nami. Nie szliśmy tędy nigdy latem, więc o tym nie wiedzieliśmy. Zjadamy po cukierku i ciśniemy dalej. Pod samym szczytem mijamy kilka osób, które już z niego schodzą. Po chwili stoimy na Zadnim Granacie. Oprócz nas nie ma nikogo. Chmury zniknęły niemal zupełnie, a słońce oświetla nam okoliczne szczyty. Roztaczająca się przed nami panorama jest niesamowita. Widać prawie całą Grań Orlej Perci, Świnicę, a w oddali wyglądającą niczym Kilimandżaro Babią Górę.

Na szczycie mocno wieje, ale zaciągamy kaptury na głowy i rozkoszujemy się widokiem, który nas otacza. Robimy parę zdjęć i dopiero pod dłuższej chwili, nie spiesząc się, schodzimy i wracamy tą samą drogą do Kuźnic. Zatrzymujemy się tylko na chwilę w Murowańcu na szarlotkę i piwo. W końcu zasłużyliśmy.

Trasa Kuźnice – Kuźnice w serwisie mapa-turystyczna.pl

Dodaj komentarz